Każda z nas za młodu oczekiwała jakiejś Walentynki 14 lutego. Na szkolnych korytarzach powystawiane były skrzynki, gdzie można było anonimowo wysłać wyznanie opisane imieniem i klasą ukochanego/ej. Potem Walentynki były dostarczane i miło było dostać jakąś nawet skromną karteczkę czy liścik, wiedząc, że jest się dla kogoś ważnym, mimo że nie wiemy kto to. Potem odbywały się spekulacje i polowania na delikwentów przez kolejnych kilka dni, aż w końcu z biegiem czasu zapominało się o tym, że w ogóle takie święto było. Do następnego roku. Teraz sprawa wygląda trochę inaczej. Głupio przecież napisać komuś życzenie walentynkowe smsem, na facebooku czy w inny sposób. Jeżeli oczywiście jest się platonicznie zakochanym [nie mówię o parach, które spędzają ze sobą ten dzień] Wysłać coś anonimowo w sumie by można, ale adresu się nie zna. Do facebooka przypisane jest imię i nazwisko, tak samo jak do numeru telefonu. Czyli nici z anonimowego wyznania miłosnego. Zawsze można tworzyc jakieś fikcyjne konta, maile, czy startery dla jednego smsa, ale w dzisiejszym swiecie to zajmuje zbyt dużo zachodu, nawet dla zakochanych.
Jakże byłam zaskoczona, kiedy dostałam paczkę nieoznakowaną niczym, bez danych, które by mi coś mówiły. Nie wygrałam żadnej nagrody, ani nie oczekiwałam żadnej przesyłki... Co się okazało?
Już myślałam, że to jakaś Walentynka od cichego wielbiciela;) Ale się pomyliłam. Nie powiem, że nie byłam rozczarowana:D ale ta niespodziewana Walentynka mimo wszystko poprawiła mi humor! W paczce znalazła się kartka, film idealny na taką okazję i żel pod prysznic od... The Body Shop Poland. W sumie to byłam nieźle zaskoczona taką niespodzianką, bo nie spodziewałam się, że firma o mnie będzie pamiętać i to przy tak miłej okazji Walentynek. Jak się ma czyjś adres to zdecydowanie miło go jest czymś zaskoczyć niespodziewanie, a że wcześniej pisałam recenzję na temat zestawu imbirowego ;) to już wiedziałam skąd mój adres znalazł się w ich rękach.
Podsumowując firmy, które pamiętają o klientach to zdecydowanie moje ulubione firmy. I nie chodzi tu o prezenty, tzw. blogerskie #darylosu, ale o samo podejście. Bo to może być spersonalizowana oferta dla klienta, kartka na święta [nie mówię o mailingu], czy konkretna osoba oddelegowana do pomocy konkretnemu klientowi. Pomysłów jest dużo, a firmy, które dbają o swoich klientów na pewno sprawiają, że dzięki różnym działaniom klienci zostaną z nimi na dłużej, a i jeszcze polecą firmę dalej. Także i ja polecam, a nie jest to post sponsorowany.
Utworzyłam też nową zakładkę WYDARZENIA, dzięki której dowiecie się co ciekawego robię, gdzie się pojawię czy na co Was zapraszam:) Zaglądajcie często:)
To bardzo miły gest ze strony firmy.
OdpowiedzUsuńojej, tak bardzo bym chciała takie jagodowe cudeńko, super, że CI przysłali coś takiego :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! :*
Takie niespodziewane cieszą najbardziej:)
OdpowiedzUsuń